Podróż UK - październik 2013
Cztery miesiące planowania tygodniowego po-sezonowego urlopu dla psychiki. Wybór padł na Londyn i Oxford, a serce przez dłuższy czas (głównie za sprawą portalu Pinterest i cudownych zdjęć, które można na nim wygrzebać i tak też zrobiłam) rwało się też, by zobaczyć malowniczy rejon nieopodal Londynu - Cotswolds.
Plan był zatem taki: poniedziałek - piątek Londyn, piątek - poniedziałek Oxford, Cotswolds w międzyczasie podczas jednodniowej wycieczki. Jechałam sama, więc musiałam wszystko ładnie zaplanować - to chyba jest najfajniejsze w tym wszystkim - właśnie planowanie, research w internecie, czytanie przewodników, dopytywanie się ludzi, którzy już tam byli. Ostry research zaczął się miesiąc przed wypadem. Wiedziałam, że spędzę w Londynie pięć dni, ale chciałam zobaczyć jak najwięcej - szukałam zatem wypadów do Stonehenge, Salisbury, Stratford-upon-Avon, Cambridge. Jest tego mnóstwo, natomiast ostatecznie zwyciężył rozsądek - pięć dni na Londyn to i tak nie jest szał, by zobaczyć wszystko co najważniejsze. Wylatywałam w poniedziałek, udało się w rozsądnej cenie kupić bilet - leciałam z Easyjet. Tutaj bardzo pozytywne zaskoczenie w porównaniu do linii Ryanair, którymi leciałam w czerwcu do Szkocji - o wiele łatwiejsza odprawa online (Ryanair szarego człowieka, który po raz pierwszy kupuje bilet przez internet, przeraża). Na samym lotnisku odprawa również była o wiele przyjemniejsza, na Balicach nie trzeba było stać w kolejce do mierzenia bagażu, od razu przeszłam do sprawdzenia bagażu. Kolejne udogodnienie - automatyczne dopasowywanie numerów miejsc w samolocie. To jest coś, co według mnie jest tragedią w Ryanair, gdzie każdy pcha się, by zająć jak najlepsze miejsce i powstają kuriozalne sytuacje. W Easyjet tego nie było, lot był bardzo spokojny. Staff nie narzuca się tak bardzo jak w Ryanair, z którym niestety dane mi było wracać spowrotem z Londynu. Był jeden bardzo duży minus - EasyJet ma lotnisko w Southend i tam też właśnie musiałam wsiąść w pociąg do centrum Londynu (Liverpool Station), na który to bilet kosztował mnie 15 GBP, a więc całkiem sporo... Jedzie się też dość długo, bo ok. 1 h - jest to więc nauczka, że czasem lepiej dopłacić za bilet, bo na jedno wychodzi. Strona lotniska: http://www.southendairport.com/
Londyn przywitał mnie niestety kiepską pogodą (jakże to możliwe?). Akurat jak znalazł na moje przewlekłe zapalenie zatok, ale cóż - dziarsko należy brnąć przed siebie. Pierwszy szok - biurowce, ja typowo wiejska dziewucha, pierwszy raz w życiu widziałam coś takiego. Piesza wycieczka po City (dzielnica finansowo - handlowa, więc czegóż się można innego było spodziewać, jeśli nie wieżowców), setki perfekcyjnych yuppies zapierniczających po ulicy z kubkiem kawy w ręce, rozmawiających albo o pracy albo o najnowszych trendach. Ja w swoim czerwonym polarku z 4F mogłam się tylko schować.
Zakochałam się za to w czerwonych autobusach i różnorodności oraz kolorowych ludziach. Ogólnie postanowiłam zrobić sobie pieszą trasę z walizeczką. Stwierdziłam, że jak nie poznawać miasta jak tylko pieszo. Nie wiem czy był to rozsądny wybór, zwłaszcza biorąc pod uwagę szok jaki przeżyły moje zatoki w zetknięciu z 80% wilgotnością powietrza, ale jednak cel uświęca środki. Trzeba po drodze zobaczyć Twierdzę Tower, Tower Bridge i Big Bena. Wnioskując po mapie, którą posiadałam, po drodze do hostelu mogłam zobaczyć wszystkie te miejsca. Mój hostel znajdował się przy Grosvenor Road, dzielnica Chelsea, przystanek Pimlico - jest to świetna lokalizacja, jeśli bierze się ją pod uwagę jako bazę wypadową do zwiedzania Londynu.
Długi spacer zakończyłam dotarciem do Travel Joy Hostel - z zewnątrz widnieje nazwa "KING WILLIAM IV". Jest to hostel, a zarazem pub - recepcja znajduje się za barem. Pierwsze wrażenie bardzo przyjemne. Był to dla mnie pierwszy nocleg tego typu - nigdy wcześniej nie spałam w dormie (pokój wieloosobowy). Bałam się, nie miałam zaufania, natomiast stwierdziłam, że jeśli chcę podróżować jak najtaniej, a nie mam znajomych w Londynie - to jedyna opcja i trzeba się przełamać. Skończyło się rezerwacją za 15 GBP/łóżko/noc w Travel Joy Hostel, pokój 10 - cio osobowy, z jakimiś studentkami z Korei i Niemiec. Mało były towarzyskie, raczej skupione na przebywaniu ze sobą oraz spaniu (jak można przyjechać do Londynu i chodzić spać o 21:00 i wstawać o 10:00?). W cenę łóżka w pokoju wliczone było śniadanie w postaci: kawy, herbaty, pysznych tostów z masłem i dżemem oraz możliwością wybrania sobie koktajlu owocowego do śniadania oraz jajecznicy - koktajl i jajecznicę robił pracownik hostelu. W hostelu można było zjeść też bardzo konkretny obiad za ok. 10 GBP, ponieważ w pubie podają kuchnię tajską (polecam wyśmienite curry!) - porcje są naprawdę duże. Minusem pobytu tamże był niestety przymus płacenia za WI-FI.Pierwsze pół godziny danego dnia było za free, potem należało wykupić jednodniowy abonament za 1GBP. Plusem była lokalizacja oraz 24 - godzinny autobus, który jechał przez Soho aż do Camden Market i dalej. Kolejny minus to nieszczelne okna w pokojach - przy moim zapaleniu zatok był to tzw. "killer" - moje łóżko znajdowało się tuż przy nieszczelnym oknie i po pierwszej nocy obudził mnie potworny ból głowy i już drugiego dnia musiałam zasuwać do apteki, by ratować się najdroższym w moim życiu Nurofenem, który i tak mi nic nie pomógł. Miałam z głowy następne trzy dni, uparłam się jednak na zwiedzanie i mimo potwornego bólu zatok, jakoś przetrwałam do końca wyjazdu. Nie było to jednak łatwe i przyjemne, dużo więcej mogłabym zobaczyć zdrowa...
Wracając do opisu: Travel Joy Hostel jest położony przy Tamizie, po przeciwnej stronie znajduje się Battersea Power Station, która ma zostać podobno zamieniona na apartamenty dla bogatych Azjatów:) Po drodze do Travel Joy Hostel natknęłam się na inny, bardzo przyjemny pub, w którym później spędziłam czwartkowy wieczór przy live music.Przy Grosvenor Road znajduje się również Tate Gallery.
Trasa busa nr 24 spod Travel Joy Hostel:
- Grosvenor Road Claverton Street / Churchill Gardens Pimlico Academy & Library St Georges Square / Pimlico Station Belgrave Road Warwick Way Victoria Station Westminster Cathedral Westminster City Hall New Scotland Yard Westminster Abbey Westminster Station / Parliament Square Horse Guards Parade Trafalgar Square / Charing Cross Stn Leicester Square Station Cambridge Circus Denmark Street Tottenham Court Road Station Percy Street Goodge Street Station Warren Street Station Drummond Street Robert Street Silverdale Mornington Crescent Station Camden High Street Camden Town Station Hartland Road / Camden Market Ferdinand Street Prince Of Wales Road Malden Road Queen's Crescent St Dominic's Priory Mansfield Road Fleet Road Royal Free Hospital Ja ze względu na swój strach przed korzystaniem z metra, wybierałam podróżowanie czerwonym autobusem, głównie właśnie na trasie nr 24. Plusem takiego zwiedzania miasta jest to, że się je widzi z okna autobusu :)
* Trafalgar Square - busem nr 24
* Chinatown * Covent Garden i Soho
* Piccadilly Circus
* Oxford Street + wizyta w Primarku (obowiązkowa!) * British Museum i cudowne 2,5 h * kolacja w Chinatown
Nie przekonałam się jakoś do metra. Przeraża mnie ten pęd, w którym ludzie schodzą do podziemi, by wsiąść do pociągu. Wolałam sobie podróżować autobusem (oczywiście na górnym piętrze, by wszystko lepiej widzieć). Kupowałam Travelcard całodniowe - http://www.londontravelpass.com/ za 8.40 GBP. Mogłam kupić tygodniową, wyszło by mi taniej, niecałe 30 GBP, trudno. Najpopularniejszą formą płatności w Londynie jest jednak Oyster Card.
Oyster Card polega na tym, że kupuje się raz kartę i doładowuje (online, w sklepie, w stacji metra). Doładowujemy za odpowiednią kwotę, sczytujemy przy wejściu do środka transportu (autobus, metro) i w ten sposób ilość środków dostępnych po prostu się zmniejsza, kiedy kończy nam się kasa na karcie, doładowujemy ją. Tutaj znajduje się cennik na 2014 rok: http://www.tfl.gov.uk/assets/downloads/Adult_Jan_2014_web_tables.pdf. Stan karty możemy sprawdzić gdziekolwiek w automacie. Ogólnie poruszanie się po Londynie, to dość droga impreza, dlatego maksymalizowałam możliwości transportu pieszego:) Tutaj przydatny filmik - jak kupić Oyster Card?
Bilety kupione, czas zacząć London exploration:)
Kolejne foto witryny pubu do kolekcji: CHINATOWN
Zawitałam tam akurat w porze wyładowywania towarów do sklepów/ restauracji - miałam więc okazję przyjrzeć się jak rozpoczyna się dzień w Chinatown. Piękne, kolorowo, smacznie. Wróciłam tam wieczorem na pyszne curry, ale nie pamiętam nazwy restauracji. Tu kilka sugestii jakby ktoś zgłodniał: http://www.timeout.com/london/restaurants/where-to-eat-in-chinatown Wybrałam się na do Covent Garden z zamiarem kupna jakichś fajnych ciuchów, niestety ceny nie na moją kieszeń, natomiast milion pięknych rzeczy i wspaniałe miejsce, szczególnie na randkę. Ogólnie Soho jest przeurocze, polecam wieczorem - wyłażą wtedy artyści i robi się wesoło. Wreszcie Covent Garden. Natknęłam się akurat na performance jakiegoś artysty ulicznego - tutaj zresztą to codzienność. Zwiedzając Covent Garden usłyszałam przepiękny śpiew pewnej śpiewaczki operowej, nagrałam na video, natomiast moja cudowna ulubiona aplikacja na Ipadzie "Camera!" musiała zrobić mi akurat wtedy psikusa i dźwięk się nie nagrał... Cool Brittania shop - chyba największy sklep z pamiątkami jaki widziałam. Określenie "cool Brittania" spopularyzowano w latach 90 - tych (czas popularności takich artystów jak Oasis, Spice Girls czy Blur) - inspirowano się latami 60 - tymi, określenie miało bardzo pozytywny wydźwięk, był to swoisty wybuch patriotyzmu brytyjskiego. BRITISH MUSEUM
Kolejny punkt dnia to British Museum, o odwiedzeniu którego marzyłam całe życie. Muzeum oczywiście jest darmowe, świetna ekspozycja - szczególnie dotycząca kultury Mezopotamii i Starożytnego Egiptu. Dla mnie największa frajda - wystawa mumii. Na muzeum warto naprawdę poświęcić z pół dnia. Mam osobiście wrażenie, że to muzeum to wielki tryumf kolekcjonerstwa, ale również i złodziejstwa - złodziejstwa jednak, bez którego pewnie wiele eksponatów zostałoby utraconych. Jest to moralnie dwuznaczna kwestia, bo jednak Brytyjczyki sporo pokradli podczas swoich kolonialnych podbojów i czuje się to podczas zwiedzania, natomiast - jednak jesteśmy uraczeni widokiem tychże eksponatów. Pozostawiam do oceny własnej, muzeum natomiast warte odwiedzenia.
Godziny otwarcia
- sobota-środa: 10-17
- piątek: 10-20
- poniedziałek: 9-18
- wtorek i środa: 09-21
- czwartek-sobota: 09-23
- niedziela: 09-21
- Tottenham Court Road (linie Central Line oraz Northern Line)
- Holborn (linie Central Line i Piccadily Line)
- Russell Square (Piccadilly line)
PEŁNY TEKST: http://madame-tutli-putli-uk.blogspot.com/2013/10/dzien-2-london-exploring.html
Dzień trzeci to apogeum zapalenia zatok i masakrycznego bólu głowy, jednak dziarsko dążyłam do celu, który chciałam osiągnąć - Muzeum Historii Naturalnej i Victoria & Albert Museum. Szczerze mówiąc to pierwsze trochę mnie przeraziło ilością wycieczek szkolnych i ogólnie dzieci z rodzicami - głównie na tego typu odwiedziny to miejsce jest sprofilowane. Zainteresuje na pewno freak'ów przyrodniczych (ja niestety się do nich nie zaliczam, natomiast z chęcią pooglądałam dinozaury:)). Muzeum Historii Naturalnej zwiedzało się więc szybko. Większą frajdę miałam w Victoria & Albert Museum - chyba największe muzeum jakie do tej pory zwiedziłam. Na Victoria & Albert Museum proszę sobie przygotować minimum pół dnia!
VICTORIA & ALBERT MUSEUM
Otwarte: codziennie od 10:00 do 17:45, piątki do 22:00.
Wspaniała kolekcja. Zwiedzanie zaczęłam od wystawy rzeźb, by potem przyglądać się przepięknym witrażom. Jest też niesamowita wystawa związana z tematyką historii fotografii - m.in. fotografie z 2 poł. XIX w, współczesna fotografia, dokumentacja np. Bliskiego Wschodu. Najbardziej urzekła sala z tynkowanymi rzeźbami (ang. "plaster"), w której znajdują się wrota z Santiago de Compostela, celtyckie krzyże, Kolumna Trajana. Nauczyć się można wiele o brytyjskiej historii - to przepiękna sala z "mixem" eksponatów - można w niej spędzić cały dzień i wpatrywać się w czystą historię.
Kolejna wystawa, która mnie zachwyciła to "Theatre & Performance" - świetna wystawa o teatrze w Londynie, z oryginalnymi kostiumami z londyńskich sztuk i musicali. Obejrzeć można było film dokumentalny o tym jak przygotowywano kostiumy do Króla Lwa, można również przymierzyć parę ciuchów i zrobić sobie zdjęcie. Na ekranie puszczano fragmenty najpopularniejszych sztuk wystawianych w Londynie w ostatnich latach, m.in. szokujący "Equus" z Danielem Radcliffe'm, który rolą w tym spektaklu próbował przełamać swój wizerunek Harry'ego Potter'a (biegając nago po scenie:)).
"The History of Cast Courts" - dwie sale. Ekspozycja jest podzielona na części:
- Europa Północna
- Rzeźba hiszpańska i kolumna Trajana
Więcej o najlepszych dwóch salach w muzeum TUTAJ
Na koniec dnia wybrałam się do Harrods'a, z którego jednak szybko uciełam, ponieważ nadmiar luksusu oraz świadomość znalezienia się nie na swoim miejscu, przyprawiły mnie o ból głowy.
PEŁNY TEKST: http://madame-tutli-putli-uk.blogspot.com/2013/10/dzien-3-grypsko.html
Przedstawiam Państwu CAMDEN MARKET - świetne, tętniące życiem miejsce, gdzie można zakupić wiele cudnych rzeczy. Nie są to jednak ciuchy (przynajmniej nie te, w których warto chodzić po ulicy), ale głównie: antyki, pamiątki, jedzenie, rzeczy designerskie - przeważa jednak wszystko, co vintage.
Wysiadamy na Camden Town. Napawamy się atmosferą "alternatywności", którą według mnie posiada ta dzielnica. Idziemy sobie najpierw Camden High Street, pełną kolorowych sklepów i starych, sprawiających wrażenie opuszczonych pubów. Wszędzie znajdujemy sklepy dla wielbicieli kultury alternatywnej: rock/punk/reggae, co tylko dusza zapragnie. Alternatywni tutaj właśnie się ubiorą, zaopatrzą w płyty i wszystko, co im do życia potrzebne. Na placu z ciuchami kupimy piękne koszulki z ciekawymi grafikami (ok. 15 GBP), z wątpliwego materiału, ale z niepowtarzalnym nadrukiem (zdjęcie z portalu airbnb.com).
Sam Camden Market nosi wyraźne piętno historii, ciekawym przeżyciem było zwiedzenie go zanim jeszcze otwarło się większość stoisk. W środku Camden Market znajduje się plac z budkami z jedzeniem z całego świata - uświadczyć można nawet polskich pierogów. Można również przepłynąć sobie po rzece, wstąpić do dobrego pubu. Ogólnie Camden Market to bardzo sympatyczne miejsce. Można tam z centrum (poza metrem) dotrzeć autobusem nr 24.
Tutaj znalazłam krótką wycieczkę po Camden Market.
Kilka przydatnych linków:
http://www.camdenlock.net/
http://pl.tripadvisor.com/Attraction_Review-g186338-d187577-Reviews-Camden_Market-London_England.html
https://www.airbnb.pl/locations/london/camden-town
OXFORD
Jakiż odprężający był wyjazd z Londynu do Oxfordu. Przesyt jednak Londynem zdarza się po kilku dniach przebywania w nim. Trochę za dużo ludzi, za dużo pędu, za duże miasto. Oxford jako odtrutka po Londynie - perfekcyjnie! Jak pisałam do swojej znajomej - "są owce, jest dobrze!". Oxford, jak wszystkim wiadomo, to miasto nauki, studentów i rowerów. Spokojne, jakby zatrzymało się 100 lat temu, nie mniej. Wszędzie czuć oddech historii.
To miasto nauki i Tolkiena, znajduje się tutaj też jego grób. Żal, że nie spędziłam tutaj więcej czasu. W trakcie weekendu w Oxfordzie wybrałam się też do Cotswolds, o czym w kolejnym poście.
Zwiedzanie Oxfordu było krótkie, ale treściwe - w niedzielę walking tour w deszczu. Muszę przyznać, że do tej pory jestem pod wrażeniem emisji głosu przewodnika, ale przewodnik to w końcu wokalnie wykwalifikowany - studiował w Oxfordzie muzykę. Walking tour to w pewnym sensie jest performance - nasz przewodnik przyciągnął naprawdę sporo ludzi na 2 - godzinną wycieczkę ulicami Oxfordu.
W niedzielę, mimo deszczu, wybrałam się na spacer na Wolvercote Cemetery - niedaleko domu znajomych, u których mieszkałam. Dowiedziałam się, że na tym cmentarzu znajduje się grób J. R. R. Tolkiena! Oczywiście pobiegłam jak najszybciej złożyć hołd wielkiemu pisarzowi, szukając epickiego grobowca przystrojonego milionem kwiatów i figurek.
Tak oto zacnym spotkaniem z Tolkienem zakończyłam podróż do Anglii, gdyż następnego dnia wylatywałam z Londynu do Polski. Niestety Ryanairem, kolejka do zajęcia miejsc w samolocie była iśćie PRL-owska, szkoda, że tego nie nagrałam. Powrót do kraju prawie 12h - 2 h z Oxfordu do Londynu, potem czekanie na autobus, 1,5 h na lotnisko autobusem, potem 2h czekania na lotnisku i 2h lot. Teraz dylemat - gdzie po raz następny? http://madame-tutli-putli-uk.blogspot.com/2013/10/dzien-7-oxford.html
Pełne historii, klimatu, niesamowitej architektury, pięknych ogrodów...
Cotswolds to nazwa regionu (hrabstwa: Oxfordshire i Gloucestershire, Somerset, Wiltshire, Warwickshire, Worcestershire) wzgórz wapiennych - obejmuje długość 145 km i szerokość 40 km. Tutaj pozyskuje się budulec, tzw. kamień z Cotswolds. Tutaj swoje źródło ma rzeka Tamiza, wszędzie można spotkać owce. Cotswolds to kilka miasteczek i kilkanaście wsi, które sprawiają wrażenie jakby zatrzymały się w czasie kilkaset lat temu. To pozorne, ponieważ bardzo mocno rozwinęła się tutaj turystyka - nie jest to jednak turystyka dla biednych ludzi. Małe hoteliki w tzw. cottages mocno sobie liczą za nocleg, natomiast nie można odmówić regionowi uroki i ceny nikogo nie dziwią. Jeśli chcesz kupić nieruchomość w Cotswolds - proszę bardzo! Musisz się jednak przygotować na co najmniej 400 tys. GBP + drugie tyle na remont:)
Uparłam się, by zobaczyć Cotswolds oraz kilka wybranych szczególnie miejsc. Szukałam najtańszych sposobów zwiedzenia regionu - wynajem samochodu (najsłabsza opcja jeśli nie umie się jeździć lewą stroną - dla krajowców jednak najlepsza, gdyż Cotswolds właśnie tak powinno się zwiedzać). Autobusy odpadały - słabe połączenia, a jeśli już, to na pewno nie w weekend, kiedy akurat chciałam jechać. Naczytałam się recenzji na Tripadvisor i różnych innych forach, jednak doszłam do wniosku, że najłatwiej jest wykupić po prostu zorganizowaną wycieczkę. Po porównaniu oferty kilku firm, stwierdziłam, że najlepiej zamówić wycieczkę tutaj: http://www.cotswold-roaming.co.uk/ Akurat dobrze, że trafiłam w dobrym czasie, bo właściciel w 2014 roku zamyka firmę, ponieważ przechodzi na emeryturę! Muszę przyznać, że pan, który nas woził i był przewodnikiem, naprawdę miał dużą wiedzę i opracował wycieczkę tak, by w maksymalnie krótkim czasie pokazać nam jak najwięcej w Cotswolds - o to właśnie chodziło: by odwiedzić w ciągu jednego dnia maksymalną ilość miejsc. Trasa wycieczki
Burford Taynton Great Barrington
Little Barrington
Great Rissington
Bourton - on - the - Water (przystanek - 45 minut)
Lower Slaughter (20 minut przerwy)
Upper Slaughter
Windrush Valley
Naunton
Snowshill Chipping Campden (1,5 - godzinna przerwa na zwiedzanie i obiad)
Broadway (25 minut przerwy) Stanton
Stanway
Stow - on - the - Wold (45 minut przerwy)
Chipping Norton
Woodstock
Koszt: 45 GBP, ale naprawdę warto! Tak w Cotswolds wygląda "nowe" budownictwo. Z racji tego, że wszystkie cottages są zabytkowe, jeżeli ktoś chce wybudować nowy dom, musi oczywiście zrobić to wg pewnych reguł i z konkretnych materiałów. Kamień w starych domach był pozyskiwany naturalnie, ten nowy jest już "wytwarzany" przez ludzi. Istnieją jednak pewne normy, którym należy się podporządkować, jeśli chce się mieszkać w Cotswolds.
Jeżeli ktoś jest zainteresowany tematem, świetnie o tym opowiada program w telewizji Domo+ "Ucieczka na wieś (Escape to the country)" - oryginalnie w BBC Two. Bardzo często można obejrzeć program o bogatych ludziach, chcących kupić lub remontujących dom w regionie Cotswolds.
obejrzyj odcinek o Cotswolds Nasza podróż kończyła się przejazdem przez Woodstock. Warto się tam zatrzymać i zwiedzić Blenheim Palace: www.blenheimpalace.com/ To chyba największy (lub drugi, nie pamiętam), możliwy obecnie do zwiedzenia pałac. Urodził się tam i wychował sir Winston Churchill.
W związku z tym, że niestety firma, z którą jechałam, kończy swoją działalność, podrzucam kilka przydatnych linków, na których można zamówić podobną wycieczkę:
http://www.evanevanstours.co.uk/cotswold-castle-tours.htm
http://www.viator.com/London-tourism/Cotswolds-Tours-from-London/d737-t3534
http://www.tripadvisor.com/Attraction_Review-g186281-d1972281-Reviews-Tour_the_Cotswolds-Cotswolds_Gloucestershire_England.html
http://www.premiumtours.co.uk/tours/tour/cotswolds-tours.id53.html
Jak znalazłam Cotswolds i jak zakochałam się w tym miejscu? Przez PINTEREST!
Niestety nie wszystkie fotografie udało mi się tutaj dodać - zapraszam na http://madame-tutli-putli-uk.blogspot.com/2013/10/cotswolds-podroz-do-innego-swiat.html
Zaloguj się, aby skomentować tę podróż
Komentarze
-
:-))
-
Wycieczka jak najbardziej w porządku, ponieważ mi się podobała:) Tu się w pełni zgadzam. Tak jak pisałam, odsyłam z powodów technicznych portalu. Co do zdjęć - tak, to taka moja wizja, tak to widzę, nie jestem fotografem, ale tak to właśnie widzę i przekazuję:) Pozdrawiam:)
-
Kasiu, czy coś dzieje się z Twoim aparatem, czy to tak "twórczość"? Do Kolumberka zakładam okularki i wtedy to już nic nie widzę i nie wiem co się dzieje. Londyn oczywiście miły. Od muzeów zawsze stroniłem ale dzięki Kolumberowiczom zdołam odwiedzić wszystkie. Dużo pięknej zieleni, którą lubię . Nie wszystkie fotki mogłem ocenić ale wycieczka w porządku. Mała prośba: nie odsyłaj nas do ( dla ułatwienia, wszystko jest tutaj), to już raczej mały kłopot bo tracimy komunikację. Dzięki za UK i serdecznie pozdrawiam.
-
dla ułatwienia, wszystko jest tutaj:)
http://madame-tutli-putli-uk.blogspot.com/ -
Witam, z pierwszymi zdaniami Michała zgadzam się w zupełności. Londyn zachwyca zawsze i czym by nie chciał być pokazany. O Oxfordzie i Cotswolds nie wypowiadam się ze swojej strony bo tam nie byłem ale również popieram Michała, że tak jest, choćby na podstawie już "przeżytych" wirtualnych podróży. Na początek oczywiście zostaje mi do poczytania obszerny opis bo do zdjęć nie ma co się przymierzać ze względu "mulenia" Naszego kochanego Kolumberka. Po miniaturkach już widzę, że będzie ciekawie. Nie mogę się doczekać więc tylko pozdrawiam z zimowych Mazur.